We Wrocławiu prowadziłem też event dla Starlife. To firma, która powstała z pasji fenomenalnego Czecha. Robert Změlík niegdyś był sportowcem – zdobył nawet złoty medal w dziesięcioboju podczas igrzysk w Barcelonie w 1992 roku. Niespełna 20 lat temu założył Starlife – firmę, która ma bardzo osobiste podejście do klienta.
Podczas gali „Activity Business” mogłem się przekonać, że wielu klientów Starlife szybko staje się jej pracownikami. Dzieje się tak dlatego, że kluczem do rozwoju firmy jest właśnie sieć kontaktów. Kto raz przekona się do produktu firmy, być może stanie się jej ambasadorem.
Ważna więc była rola prowadzącego. Na sali w Haston City Hotelu wyczuwałem ogromny entuzjazm ludzi, którzy znają tę firmę od lat. Chodziło mi o to, by ten entuzjazm mocno animować. A więc pozwolić mu się uzewnętrznić. Nie od dziś bowiem wiadomo, że Polacy nie należą do najbardziej ekspresyjnych narodów świata. Gdy jednak nas odpowiednio zabawić, da się uczynić cuda.
Miałem jednak wielkie wsparcie głównego bohatera imprezy – weterana igrzysk olimpijskich, Roberta Změlíka. Lekką ręką rozdawał ze sceny zaproszenia do wspaniałych miejsc, czeki na duże kwoty, ale i kluczyki do pięknych, nowych samochodów.
Nie brakowało wyzwań. W dość znaczącym momencie jednego z konkursów, maszyna do losowania odmówiła posłuszeństwa. Komputer kilkakrotnie się zawieszał, a publiczność mogłaby czuć się skonsternowana. Nie dopuściłem jednak do tego, obracając w żart niedociągnięcia technologii. Pocieszając widzów, że – na szczęście dla naszego bezpieczeństwa – autor tego oprogramowania nie został poproszony o stworzenie systemu dla samosterujących samochodów.
Swoją drogą, nie zdziwię się jeśli wkrótce poproszony zostanę o poprowadzenie premiery autonomicznego auta. Pytanie tylko, czy sam będę miał odwagę wsiąść do niego na pokazową jazdę próbną.