Poranek w Nowym Jorku to (bardzo) późny wieczór w Melbourne. Jak w takim razie sprawić, by nasz event online obejrzeli goście w obu miejscach?
Odpowiedź jest prosta, choć nie wszystkim musi się spodobać. Trzeba zorganizować dwie odsłony naszego wydarzenia. Dlatego kiedy prowadziłem event dla międzynarodowej korporacji Miele, jednego dnia przyszedłem do pracy na 7:30 (zaczynaliśmy o 9:00), a następnego — na 13:00.
Czy dwa dni pod rząd robiliśmy to samo?
Nie. Zwłaszcza, że goście z Europy z racji przystępnej strefy czasowej mogli uczestniczyć przez całe dwa dni. Dlatego, choć poruszaliśmy podobne tematy, zaprosiliśmy nieco innych prelegentów. A ja osobno przygotowywałem moderację każdego z tych dni. Również agencja organizująca ten event online przygotowała odrębne agendy.
Czy nie można było nagrać wszystkiego w jeden dzień?
Ktoś mógłby pomyśleć, że taki międzynarodowy (4 kontynenty) event mógłby odbyć się w czasie, który najbardziej odpowiada większości. Oraz by reszta obejrzała go później, odtwarzając coś, co się już skończyło. Myślę, że to zły pomysł. Bo jeśli naprawdę cenimy naszych Odbiorców, powinniśmy wszystkim — niezależnie od strefy czasowej — zaproponować równie ciekawy materiał.Z tego powodu doradzam moim Klientom, by nie decydowali się na nagrywanie wystąpień. Zaproszona na konkretną godzinę publika szybko zorientuje się, że ogląda perfekcyjny, ale za to kompletnie nieinteraktywny przekaz. W dobie koronawirusa zostaliśmy w domach, ale nadal potrzebujemy poczucia wspólnego przeżywania wydarzeń.
Co szczególnie doceniam w podejściu ludzi z Miele?
Cenię Organizatorów, którzy mają odwagę nie tylko zorganizować konferencję online na żywo, ale wręcz umożliwiają obustronną komunikację. Jak możecie zobaczyć na tym zdjęciu, nie tylko prelegenci, ale i uczestnicy konferencji mogli w każdym momencie zabrać głos i aktywnie wpływać na przebieg wydarzenia.
Kiedy umożliwiamy obustronny kontakt, wydarzenia wirtualne nabierają prawdziwej wartości.