Maltańczyk, Bułgarka, Polak czy Czeszka – kto serwuje najlepszą kawę na Starym Kontynencie? Z przyjemnością opowiem Ci o evencie, który pozwolił mocno się nam zbliżyć do odpowiedzi na to pytanie. Choć nie zaliczam się do osób uzależnionych od kofeiny, przez dwa konkursowe dni o napoju bogów dowiedziałem się wiele.
Przyjąłem zaproszenie Costa Coffee, która już 11 lat z rzędu docenia najlepszych baristów w swoich szeregach. Ta angielska sieć kawiarni lubi podkreślać, że najważniejsi są dla niej ludzie. Miło mi potwierdzić, że rzeczywiście tak jest!
Pierwszy raz w karierze konferansjerskiej spotkało mnie, że zostałem poproszony o spędzenie dnia w pracy, ale bez wykonywania specjalnych obowiązków. Organizatorom zależało, żebym dobrze poznał dziewiątkę finalistów konkursu. To ludzie od 20 do 30 roku życia, którzy zjechali się z całej Europy. Moje zadanie było dość nietypowe: miałem im „zaledwie” towarzyszyć. Oznacza to, że przez cały pierwszy dzień konkursu, gdy grupa rywalizujących osób miała prawo czuć się zestresowana, starałem się o ich rozluźnienie, ale i lepsze poznanie.
Cel był następujący: podczas wielkiego finału, realizowanego dnia następnego, nie być dla baristów obcą osobą. Tylko i aż tyle. Zrobiłem więc co w mojej mocy, by jak najlepiej wykorzystać czas, który mieli między kolejnymi etapami konkursu. Zaprzyjaźniłem się z nimi, wykorzystując łatwość kontaktu między ludźmi będącymi mniej więcej z tego samego pokolenia, co moje.
Dzień pierwszy upływał dość szybko, ale gdy ucichły ekspresy do kawy i zakończyła rywalizacja uczestników, zaczęła się moja właściwa praca. Na chwilę przed wielkim finałem spotkałem się z pracownikami Costy oraz ED Group, agencji eventowej odpowiedzialnej za europejskie finały „Barista Of The Year”. Próba nadchodzącego wydarzenia trwała przez około 3 godziny, a w tym czasie przećwiczyliśmy i przedyskutowaliśmy wszystkie newralgiczne punkty scenariusza.
Byłem pod dużym wrażeniem sprzętu, którym dysponuje ED Group, wykonawca eventu. Następnego dnia miałem poprowadzić kawową adaptację „Milionerów” i okazało się, że w ręce publiczności trafią piloty do głosowania rodem z teleturnieju. To niesamowite, że widzowie eventu będą się mogli poczuć jak w studiu legendarnego show!
Z próby generalnej wyniknęło wiele aspektów, nad którymi trzeba było popracować. Choć więc do hotelu dotarłem grubo po 21:00, wieczór pracy miał się dopiero zacząć. Okazało się na przykład, że scenariusz imprezy gotowy jest, ale całkowicie w języku polskim. To dość kłopotliwe, zważywszy, że następnego dnia od przedpołudnia, przez 4 godziny, miałem prowadzić event tylko w języku angielskim.
Sądzę jednak, że o wiele ważniejsze od tego, czy konferansjer się wyspał, jest to, by sprawiał wrażenie świeżego i uważnego. Z tą myślą rozpocząłem właściwy dzień mojej pracy. Dotarłem do Fortecy Kręgliccy przy Zakroczymskiej w Warszawie w pełnym garniturowym rynsztunku i odbyłem krótkie spotkanie z rozemocjonowanymi baristami.
Co za świetni ludzie! Choć walczyli o tytuł najlepszego w swoim fachu w Costa Coffee, mieli na twarzach uśmiechy i dobre nastawienie. Powiedziałem im, że moim zadaniem będzie sprawienie, by ich prezentacja była jak najlepsza. Że zrobię co w mojej mocy, by publiczność poznała ich z najlepszej strony. Ekipę Hiszpanii i Bułgarii zapewniłem, że nawet, jeśli nie najlepiej poradzą sobie z wyzwaniem językowym, jakim jest mówienie po angielsku, użyję choćby migów, by przekazać publiczności ich komunikat.

Otwarcie napiszę, że był to jeden z najtrudniejszych eventów, jakie dotąd prowadziłem. Praca na najwyższych obrotach i skupieniu przez blisko 6 godzin była wyzwaniem samym w sobie. Do tego doszła bardzo widoczna rola prowadzącego, który w tym czasie jest na scenie właściwie bez przerw. Zapowiada uczestników, rozmawia z nimi na scenie, animuje publiczność (liczne teamy supportujące uczestników swoich krajów), prowadzi teleturniej, rozmawia z jurorami, a także wręcza nagrody. Po zakończeniu wydarzenia byłem dość wymęczony, ale szczęśliwy. Ogromnie ucieszyłem się, gdy kilka dni później w mojej skrzynce znalazła się wiadomość od mojej szefowej podczas tego wydarzenia:
